Tym razem na mojej twarzy wylądowała Różowa glinka.
Producent informuje , że jest ona przeznaczona do cery wrażliwej, naczynkowej a ja właśnie taką posiadam.
W saszetce znajduje się proszek, który mieszamy z odrobiną wody. Mieszanka powstaje bardzo szybko, nie robią się żadne grudki.
Na opakowaniu napisano, że jest to produkt bezzapachowy, jednak maseczka zapach posiada, ale delikatny.
Na opakowaniu napisano, że jest to produkt bezzapachowy, jednak maseczka zapach posiada, ale delikatny.
Zawartość saszetki w zupełności wystarcza na aplikację na całej twarzy.
W trakcie wysychania maseczka robi się biała.
Działanie:
Na opakowaniu można przeczytać, że łagodzi trądzik różowaty i to jest prawda! Nie spodziewałam się takiej różnicy po jednym razie. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć przed i po, bo różnica na prawdę była zauważalna. Dodatkowo skóra na twarzy była wygładzona, odświeżona.
Podczas wysychania maseczka lekko "napina" skórę, jednak nie jest to nieprzyjemne.
Myślę, że to będzie jedna z moich ulubionych maseczek - póki co na pewno jest numerem 1 :)
Monika
P.S. Wiem, że nie pojawił się projekt z Księżniczkami Disney, jednak w tym tygodniu moje paznokcie ostro się regenerują i nie chcę ich męczyć lakierami, więc Pocahontas pojawi się w terminie późniejszym.
Zawsze unikałam Marion ale widzę, że czas się do niej trochę przekonać :)
OdpowiedzUsuńMam maseczkę Marion, jednak nie tą. Ale uważam że jest bardzo dobra:)
OdpowiedzUsuńA ta mnie zaciekawiła ;)
Są w niskiej cenie a mają skarby zapakowane w środku saszetki :)
Dokładnie! Za niską cenę dostajemy czasem perełki!
UsuńMuszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNo jestem pod wrażeniem:))
OdpowiedzUsuńooo muszę wypróbować ! dzięki ! pozdrawiam,ulcik z www.kuchnianawzgorzu.pl
OdpowiedzUsuń