A potem dzwoni budzik i już wiesz, że to był tylko sen i że jedyny czas na spa to możesz znaleźć wieczorem, a i tak musisz zrobić to w przyspieszonym tempie, bo jeszcze prasowanie czeka, bo ktoś zacznie stukać do drzwi, że przecież on też chce skorzystać, a Ty blokujesz łazienkę.
Producenci kosmetyków prześcigają się w dostarczaniu nam produktów, które będą stanowiły namiastkę prawdziwego SPA. Tylko czy każdy kosmetyk z tymi trzema literkami na opakowaniu rzeczywiście daje nam błogi relaks?
Tak też zastanawiałam się jak będzie z maską która otrzymałam od firmy Marion.
Opakowanie aż kusi by wypróbować natychmiast. Kolagen, winogrona, witaminy -tylko nakładać i czerpać korzyści.
Od producenta:
Maska wygodna w użyciu, do każdego typu skóry.
Składniki działają na cerę trójwymiarowo: równomiernie wzdłuż i wszerz jej powierzchni oraz w głąb skóry. Płat nałożony na twarz podnosi jej temperaturę co umożliwia efektywne działanie substancji aktywnych.
Ekstrakt z winogron - zapobiega starzeniu się skóry. Wzmacnia włókna kolagenu i elastyny, powodując, że skóra jest jędrna i elastyczna. Doskonale nawilża i odżywia skórę.
Witamina C - zwalcza wolne rodniki opóźniając proces starzenia się skóry. Poprawia koloryt cery, rozświetla ją i chroni przez szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Działa na skórę kojąco i łagodząco.
Witamina E - tzw. "witamina młodości" - chroni włókna kolagenowe oraz lipidową warstwę naskórka przed zniszczeniem, przeciwdziałając procesom starzenia się skóry.
Witamina A - stymuluje produkcję nowych komórek, regenerując naskórek, dzięki niej cera jest odżywiona i zyskuje zdrowy wygląd. Poprawia elastyczność skóry, zapobiegając jej wiotczeniu.
Niacynamid (witamina B3) - antyoksydant stymulujący produkcję składników nawilżających skórę. Przyczynia się do zwiększenia jej elastyczności i zmniejsza widoczność drobnych zmarszczek.
Skład:
Moja opinia:
Kartonowe pudełko kryje w sobie saszetkę, która trochę mnie zdziwiła. Saszetka z płynem, w którym jest zanurzona maseczka. Dopiero jak "pomacamy" saszetkę mamy pewność, że coś w tym płynie jest.
I tu zaczynają się schody. Po wyjęciu z saszetki otrzymujemy złożony płat "galaretki". Galaretki, która bardzo ciężko rozłożyć z obawy na jej delikatność. Minęło sporo czasu zanim moim oczom ukazał się płat, który mogłam położyć na twarzy. A i wtedy nie było różowo - albo ja mam jakąś mocno niewymiarową twarz, albo te nacięcia są jakieś dziwne.
Otwory na oczy musiałam sobie troszkę naderwać, bo za bardzo maseczka na nie zachodziła. Pasek między nosem a ustami ciągle się ześlizgiwał.
Ktoś chyba specjalnie tak to wszystko złożył byśmy namęczyły się przy aplikacji, by potem, gdy już sobie leżymy z maseczką w kąpieli odczuwały większy relaks.
Bo gdy już uporamy się z rozłożeniem galaretki na twarz to cała reszta jest przyjemnością. Choć producent na opakowaniu zawarł informację, że maska podnosi temperaturę skóry, ja raczej odczułam miłe ochłodzenie.
Resztkę serum, w którym była zanurzona maseczka rozsmarowałam na szyję i dekolt. A co miało się zmarnować? :P
W czasie gdy maseczka była na twarzy nie odczuwałam żadnego ściągnięcia, szczypania czy innych nieprzyjemnych doznać.
Po jej zdjęciu cera była wyraźnie ładniejsza. Moje okropne czerwone policzki nabrały ładnego, równego kolorytu. Zaczerwienienia zniknęły. Skóra była gładka i delikatna w dotyku. Dawno też nie otrzymałam jednorazowo takiego nawilżenia.
Cera po zastosowaniu tej maseczki rzeczywiście wyglądała na odżywioną i zdrowszą. Szkoda, że efekt nie utrzymuje się stale.
Po zdjęciu maseczki z twarzy wyglądała ona tak:
Podsumowując:
Daję ogromnego plusa za działanie, za stan w jakim pozostawiła moją cerę.
Ale daję też minusa za aplikację. Zdecydowanie wolałabym by opakowanie, choć było by dużo większe, zawierało by rozłożoną tę maseczkę.
Maseczka kosztuje 6,50zł i na pewno jeszcze kiedyś po nią sięgnę.
Dziękuję firmie Marion Kosmetyki za możliwość jej przetestowania.
świetna:D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/RozaliasFashion?ref=hl - polub fanpage
http://rozaliafashion.blogspot.com/2013/11/boy-london_18.html
Ps. Kliknij w baner SHEINSIDE na moim blogu, baner po prawej stronie bloga
Osobiście chyba bym wyrzuciła tę galaretę, nie miałabym cierpliwości jej rozkładać :D
OdpowiedzUsuńja uparta jestem to się pomęczyłam :D
Usuńteż miałam problem z rozwinięciem maski :)
OdpowiedzUsuńczyli nie jedna....
Usuńmaseczka wydaje sie byc swietna, chetnie wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
Ciekawe :) Kiedyś jak wpadnie mi w oko to chyba się zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńCiekawa maseczka :) Kiedyś się skuszę
OdpowiedzUsuńNie wiem jakoś mnie nie przekonała,moze przez sposób aplikacji
OdpowiedzUsuńmuszę ją zakupić :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście te maseczki mają całkiem fajne działanie, ale aplikacja jest średnia ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dla tego efektu chciałabym się męczyć z tą maseczką (mam małą cierpliwość). Mogłabym się tak zirytować przed samym założeniem jej, że nie odczułabym żadnej przyjemności.
OdpowiedzUsuńmoże tak specjalnie jest byśmy potem większy relaks odczuwały??? hihihi :D
UsuńNie miałam jeszcze maski kolagenowej.
OdpowiedzUsuńw takim razie polecam wypróbować! :)
UsuńJa na targach w Krakowie w zeszły weekend dorwałam kilka świetnych masek ;)
OdpowiedzUsuńfajny glutek :D
OdpowiedzUsuńFajna sprawa, ale przy rozplątywaniu jej pewnie bym się wkurzyła i nie użyła :P
OdpowiedzUsuńFajnie, że dobrze się u Ciebie sprawdziła ;) Ja chyba wolę tradycyjne maseczki - mazidła ;)
OdpowiedzUsuńja mimo wszystko też :)
UsuńJa chyba wiem gdzie taka zakupić ! i chyba jutro z rana tam popędzę galareta mnie zainspirowała ! :D
OdpowiedzUsuńśmieszna taka galaretka, ale mogłabym wypróbować ;)
OdpowiedzUsuń