Jestem wielbicielką kąpieli, a wszelkie do niej dodatki wręcz ubóstwiam. Płyny, żele, kule, olejki, perełki, peelingi - mogę tak wymieniać bez końca. Oczywiście nie raz trafiałam na wannowego bubla, jednak dziś - na całe szczęście - o czymś przyjemnym.
Peeling znajduje się w plastikowym, przezroczystym słoiczku, zakręconym aluminiowym wieczkiem. Dodatkowo było jeszcze cienkie "złotko", które wskazywało, że nikt przed nami peelingu nie otwierał.
Na przedniej etykiecie znajdziemy - oprócz nazwy i producenta - wypisane składniki aktywne, grafikę mandarynki oraz mały znaczek Znak Jakości Vege Fundacji - Międzynarodowego Ruchu na Rzecz
Zwierząt – Viva!, wydawcy Miesięcznika VEGE dla produktów, które nie
zawierają żadnych składników z uboju zwierząt i pochodzenia zwierzęcego.
Reszta informacji znajduje się na spodzie - opis producenta, skład, kod kreskowy, pojemność oraz znaczek informujący o przydatności do używania.
Reszta informacji znajduje się na spodzie - opis producenta, skład, kod kreskowy, pojemność oraz znaczek informujący o przydatności do używania.
I tak dowiadujemy się, że pojemność peelingu to 300ml, jest ważny przez 6 miesięcy od otwarcia, a skład zamieszczam poniżej:
Skoro o opakowaniu już trochę opowiedziałam - czas na zawartość, która jest zdecydowanie ważniejsza. Pierwsze, co widzimy, to kolor - pomarańczowy, soczysty. Duża liczba osób nazywa ten peeling pomarańczowym - tu mała poprawka - to peeling mandarynkowy (wiem, że nazwa wskazuje, że to mandarynkowy, ale nie wszyscy muszą znać angielski). Taka mała prywata z pracy.
Kolejna cecha to zapach - mandarynkowy, soczysty i orzeźwiający. W pierwszej chwili przychodzą na myśl pomarańczowe oranżady w szklanych butelkach, które kupowało się skrzynkami na domowe imprezy. Podczas użycia zapach staje się wyraźnie słodszy. W opakowaniu cudny, podczas peelingowania jeszcze lepszy!
Konsystencja - drobno zmielony cukier (ale nie puder!) zalany sporą dawką oleju.
Kolejna cecha to zapach - mandarynkowy, soczysty i orzeźwiający. W pierwszej chwili przychodzą na myśl pomarańczowe oranżady w szklanych butelkach, które kupowało się skrzynkami na domowe imprezy. Podczas użycia zapach staje się wyraźnie słodszy. W opakowaniu cudny, podczas peelingowania jeszcze lepszy!
Konsystencja - drobno zmielony cukier (ale nie puder!) zalany sporą dawką oleju.
Jednak - żeby nie było za piękne - znalazłam też wady. Warstwa olejowa jakby samoistnie wydobywa się z zakręconego opakowania i brudzi powierzchnię, na której stoi. A może to taka cecha wspólna oleistych kosmetyków (bo w sumie to przy kilku już zauważyłam taką tendencję)?
Drugim minusem może być cena - 41zł, choć przypominając sobie peeling solny Perfecty za kilkanaście zł, w którym znajdujemy sól plus "smalcowatą" substancję natłuszczającą, to zdecydowanie wolę dołożyć i kupić ten ze Starej Mydlarni. Dodatkowo peeling Fresh Tangerines jest bardzo wydajny (kolejne pozytywne zaskoczenie), co sprawia, że cena jest dużo milsza. No i od czego mamy promocje??? ;)
Drugim minusem może być cena - 41zł, choć przypominając sobie peeling solny Perfecty za kilkanaście zł, w którym znajdujemy sól plus "smalcowatą" substancję natłuszczającą, to zdecydowanie wolę dołożyć i kupić ten ze Starej Mydlarni. Dodatkowo peeling Fresh Tangerines jest bardzo wydajny (kolejne pozytywne zaskoczenie), co sprawia, że cena jest dużo milsza. No i od czego mamy promocje??? ;)
Peeling można dostać oczywiście w sklepie internetowym, w sklepach stacjonarnych, a ja szczególnie zapraszam do Starej Mydlarni w Gdyni. Jeśli tak jak ja macie ochotę na orzeźwiający, letni peeling - kierunek - Stara Mydlarnia!
Wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńChętnie się w niego zaopatrze :)
OdpowiedzUsuńKusi swoją zawartością ^^
OdpowiedzUsuńJa używam teraz peelingu cukrowego z GoCranberry i z niego nie wylewa się żadna oleista ciecz :) Zauważyłam, że ten bardziej jest podobny do peelingów solnych, bo w nich tak bardziej pływają oleje :) Ale i tak chętnie bym wypróbowała, bo lubię efekt po peelingach :)
OdpowiedzUsuńlubię takie kosmetyki
OdpowiedzUsuńMuszę go mieć :)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko nie ta cena...:)
OdpowiedzUsuńoj, z chęcią bym go przygarnęla <3
OdpowiedzUsuńCukrowym mówię tak ;)
OdpowiedzUsuńFajny kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńPeelingu cukrowego jeszcze nie używam ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym wypróbowała ;) lubię mocne zdzieraki , a jesli do tego jeszcze cudnie pachną to już jestem mega zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńWygląda niesamowicie kusząco! ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich kosmetyki <3 Co każdy to lepszy ;) Czaję się teraz na peeling ale waniliowo-pomarańczowy ;) Tyle, że planuję go przeznaczyć na skórę głowy :P Ten widzę ma olej w sobie, więc by odpadał.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to mały brudasek ale wygląda cudnie i tak soczyscie!:)
OdpowiedzUsuńMiałam go już kilka razy i stale wracam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale wygląda bardzo zahęcająco. :P
OdpowiedzUsuńoj ciekawi mnie!
OdpowiedzUsuńFajny skład! Jakoś nie kojarzyłam Starej Mydlarni z takimi naturalnymi kosmetykami. Muszę się przyjrzeć tej serii Eco.
OdpowiedzUsuńStara Mydlarnia swego czasu mnie kusiła mega... do momentu gdy traafiłam na czekoladowy żel pod prysznic.... zużywałam w bólach i tak oto zraziłam sie do tej marki i nie kusi mnie tak jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak do Galerii Szperk sie wybieram....
chyba w niego zainwestuję jak pokończę swoje peelingi:)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie! :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że bym polubiła się z tym peelingiem :D
OdpowiedzUsuń