Rozbudził moją ciekawość odkąd pierwszy raz o nim przeczytałam, a w niedługim czasie trafił w moje dłonie jako jeden z upominków na Maybe Beauty.
Skoro kusił mnie od pewnego czasu to i za jego używanie zabrałam się z ochotą, choć przyznam szczerze - również z dozą pewnych obaw. Jakich? Czy były słuszne? O tym w dalszej części.
Pytania w myślach - czy to naprawdę działa? Pierwsze skojarzenie - wygląda trochę jak pumeks, sama nazwa wskazuje, że kamień - zatem czy będzie delikatny a jednocześnie na tyle skuteczny by usuwać obumarły naskórek? Czy nie rozwali się po namoczeniu? Albo po kilku użyciach? Na jak długo wystarczy?
Po ponad miesiącu przyszedł czas na małe spostrzeżenia i rozliczenie z obietnicami producenta.
Tak - już po pierwszym użyciu widziałam efekt - skóra była gładka, przyjemna - taka świeża - w dotyku, ale to jest to czego od peelingu oczekuję, więc nie powinno być niczym niezwykłym. Rzeczywiście zauważyłam poprawę jeśli chodzi o ujędrnienie skóry. Każdego dnia używałam jednak również wyszczuplającego balsamu z Resibo (w sumie powinnam połączyć ich recenzję w jeden wpis, ale będą dwa) - więc potrójna skuteczność, bo przecież jeszcze kwestia masażu, w tym przypadku działa. Co do cellulitu i rozstępów to u mnie w tej dziedzinie chyba już nic nie pomoże. No dobra - może lekko zmalało, albo chcę wierzyć, że tak jest, więc się tego trzymajmy!
Ileż delikatności! Niestety do twarzy go nie używałam - poszedł zgodnie z przeznaczeniem do reszty ciała i w kwestii oczyszczania, wygładzenia i usunięcia przesuszonego naskórka zgodzę się jak najbardziej. Wersję do twarzy na pewno dokupię!
Perfekcyjnie ujęte! Bo i wygodnie trzyma się w dłoni, nawet taki polany żelem, nie wyślizguje się. Doskonale sunie po skórze - skutecznie peelingując i jednocześnie będąc niezwykle delikatnym dla skóry (nigdy nie zrozumiem jak to działa!). Używanie go to czysta przyjemność.
Bardzo ważne, by skóra była namoczona, gdyż przy użyciu na sucho można odczuć lekki dyskomfort. I rzeczywiście - tak jak obiecuje producent - kamień po namoczeniu i namydleniu nie zmienia swoich właściwości, nie pęcznieje, nie sypie się, nie brudzi skóry.
Bardzo mnie cieszy, że do jego produkcji nie dodano chemii. Choć nie jestem osobą, która ma tryb życia pt. "only nature", to każda taka wiadomość jest przyjmowana z uśmiechem.
Stosowanie według zaleceń - tu jeszcze raz wspomnę o zmoczeniu ciała i kamienia - wtedy nie ma obaw o jakiekolwiek gorsze doświadczenie.
Po miesiącu używania nie zauważyłam by jakkolwiek się zmienił. W piekarniku go jeszcze nie odświeżałam, ale w niedalekim czasie na pewno to zrobię i wówczas dodam tu informację jak to przebiegło.
Kamień kosztuje ok. 25zł i jeśli ma wystarczyć na całe życie to tańszego peelingu nigdzie nie znajdziemy!
W bardzo trudnych warunkach go jeszcze nie używałam - wszystko przede mną i pewnie wrócę tu wtedy z dodatkowymi informacjami. Z powyższych wypróbowałam go do usunięcia przykrego zapachu cebuli z dłoni i poradził sobie perfekcyjnie!
Tu się nie wypowiem - dzieci nie mam.
Moja łazienka jest tą częścią domu, której nie lubię. Nie wygląda może źle, ale wszystko bym w niej zmieniła. Od wymiany płytek po likwidację kabiny prysznicowej na rzecz wanny. Może wtedy mogłabym w niej mieć swój mały kącik SPA i wyeksponować elegancko owy kamień.
Jak widać po powyższych stwierdzeniach - jestem kamieniem zachwycona! A wiecie co dla mnie jest najważniejsze? Czy występują u was te okropne krostki na nogach po depilacji? Odkąd zaczęłam używać kamienia peelingującego od Pierre de Plaisir zauważyłam znaczną poprawę! Skoro taka zmiana nastąpiła w ciągu miesiąca, to do lata mam nadzieję, że efekt będzie jeszcze bardziej spektakularny. Cieszy mnie to niesamowicie, bo nikt nawet nie obiecywał takich właściwości, a tu proszę! Jeśli borykacie się z zapaleniem mieszka włosowego po depilacji - warto sięgnąć po ten kamień!
Dostępny zarówno stacjonarnie, jak i w sklepach internetowych ---> LISTA SKLEPÓW
Kosztuje ok.25zł
Więcej o nim przeczytacie na stronie Pierre de Plaisir
No to tym większą ochotę mam, żeby go sprawdzić, choć ja zdecydowanie zacznę od twarzy :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie użyłaś???
UsuńPo przeczytaniu tego posta już pędzę go użyć.
Usuń:*
Teraz to po prostu muszę go kupić :)
OdpowiedzUsuńNie ma innej opcji! :)
UsuńJa mam zawsze obawy ze tego typu peelingi lub pumeksy to siedlisko bakterii.
OdpowiedzUsuńPewnie i tak się okaże, że na naszych telefonach komórkowych większe siedliska :P
UsuńJesteś tak nim zachwycona, że sama zaczęłam się teraz zastanawiać nad kupnem :D
OdpowiedzUsuńpolecam! :)
UsuńJesteś tak nim zachwycona, że sama zaczęłam się teraz zastanawiać nad kupnem :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMasz racje to najtanszy peeling w zyciu skoro sie nie zuzywa hihihi :)
OdpowiedzUsuń:) Taniej nie będzie! :)
UsuńKamień? Do peelingu? A to mnie zaskoczyłaś... i zaciekawiłaś bo uwielbiam peelingi wszelkiej maści.
OdpowiedzUsuńJa też! :D
UsuńZaciekawił mnie od samego początku, a tu jeszcze taka pozytywna niespodzianka a propo jego działania :]
OdpowiedzUsuń:) Niespodzianki są najlepsze :)
UsuńAle fany produkt, czuję sie mega skuszona :) No i ciesze się, że Cię znalazłam (znam jedyniue z IG ) Obserwuje i zapraszam do siebie, będzie mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńWitaj :*
UsuńNie znam go ;( a ciekawie się zapowiada ;D
OdpowiedzUsuńWatro poznać :)
UsuńZachęciłaś mnie niesamowicie! Na pewno się w niego zaopatrzę :-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki byś i Ty była z niego zadowolona :)
UsuńO mamuniu! No rzeczywiście, tańszego peelingu marnie szukać :) No powiem, ze czuje się zaciekawiona, podoba mi się jego funkcjonalność, a także działanie i efekty, które opisujesz na podstawie swoich obserwacji. Musze kupić, a i mąż się ucieszy, bo często ma kłopot z domywaniem rąk po majsterkowaniu :)
OdpowiedzUsuńOby i u Ciebie się sprawdził :*
Usuńsame plusy
OdpowiedzUsuńwyłącznie! :)
UsuńWahał się z otworzeniem go (zastanawiałam się czy nie oddać czytelniczce albo przyjaciółce), ale przekonałaś mnie! Dziś go użyję!
OdpowiedzUsuń