Czy znacie markę Artistry? Dla mnie brzmiała obco, nie kojarzyła mi się z żadnym produktem. Dopiero gdy usłyszałam, że to "dziecko" Amway, to coś mi w głowie zaświtało. Pamiętam szał nad Amway na początku lat 90-tych. Pamiętam mojego wujka, który w Amway działał, który roztaczał po całej rodzinie wizję szybkiego i wielkiego zarobku. Który chwalił produkty, robił jakieś pokazy ich świetności, a ja - kilkulatka wierzyłam, że mają magiczną moc. Niemal cudotwórczą.
Wujek fortuny raczej się nie dorobił, ba - nawet ostatnie lata życia spędził w skrajnej biedzie. Słuch o Amway zaginął (przynajmniej w mojej rodzinie i kręgu znajomych), aż do listopada 2017, kiedy to miałam okazję poznać przemiłą Panią Beatę, która o Artistry i ich produktach wie chyba wszystko. Z pełnym zafascynowaniem opowiada o każdym z kosmetyków.
Mnie zaciekawiła linia HYDRA-V i o maseczce z tej linii dziś kilka słów opowiem.
Trochę się maseczka naczekała na opisanie, ale lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza, że warta jest wpisu.
Pojawiła się u mnie w momencie idealnym, takim, w którym potrzebowałam natychmiastowego nawilżenia. Skóra mojej twarzy skumulowała w sobie suchość wywołaną zimnem, klimatyzacją w pracy, słabym nawodnieniem organizmu od wewnątrz i czym jeszcze tylko można.
Mimo pochwał ze strony Pani Beaty na jej temat nie dawałam jej spektakularnych szans. A jednak zaskoczenie było. I to miłe.
W pudełku standardowo znajduje się 5 saszetek z maseczką w formie płatu z wyciętymi otworami na oczy, usta i nos. Tu niestety mały minus - otwory na oczy są wąsko osadzone, przez co wydają się za małe. Na szczęście lekkie nacięcie ratuje sytuację.
Każda płachta posiada 2 warstwy siateczkowe - pierwszą zdejmujemy przed nałożeniem, drugą gdy rozłożymy maseczkę na twarzy. Obie pomagają zatrzymać wilgotność, sprawiają że esencja pozostaje na płacie i nie spływa jej za dużo to saszetki. A także pozwala na komfortowe założenie maski.
Esencja posiada silnie nawilżające właściwości dostarczają skórze kwas hialuronowy oraz wodę z fiordów norweskich. Muszę przyznać, że dawno żadna maska nie zrobiła na mnie takiego efektu "WOW". Dobrze trzymała się twarzy i mimo, że była bardzo mocno nasączona esencją, to nic nie spływało (nie cierpię tego!).
Po aplikacji byłam oczarowana wyglądem mojej skóry. Coś pięknego! Gładziutka, dobrze nawilżona i ten stan utrzymywał się do końca dnia (maseczkę aplikowałam rano). Zdejmując ją z twarzy nadal była mocno nasączona, że spokojnie można by było zrobić drugą aplikację. Ja wykorzystałam ten fakt i przejechałam maseczką po dekolcie a na koniec po nogach. A co - im też się coś dobrego należy. W saszetce zostawało jeszcze sporo dobroczynnego płynu, więc przelałam go do małego słoiczka i aplikowałam w kolejne dni na twarz. W końcu coś tak dobrego, coś co cudownie odświeża wygląd skóry, warto wykorzystać do ostatniej kropli.
Maseczka do najtańszych nie należy - kosztuje 155zł za pudełko, czyli za 5 maseczek. Choć może u konsultantek/przedstawicieli można dostać na sztuki?
Więcej o maseczce TU
Wujek fortuny raczej się nie dorobił, ba - nawet ostatnie lata życia spędził w skrajnej biedzie. Słuch o Amway zaginął (przynajmniej w mojej rodzinie i kręgu znajomych), aż do listopada 2017, kiedy to miałam okazję poznać przemiłą Panią Beatę, która o Artistry i ich produktach wie chyba wszystko. Z pełnym zafascynowaniem opowiada o każdym z kosmetyków.
Mnie zaciekawiła linia HYDRA-V i o maseczce z tej linii dziś kilka słów opowiem.
Trochę się maseczka naczekała na opisanie, ale lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza, że warta jest wpisu.
Pojawiła się u mnie w momencie idealnym, takim, w którym potrzebowałam natychmiastowego nawilżenia. Skóra mojej twarzy skumulowała w sobie suchość wywołaną zimnem, klimatyzacją w pracy, słabym nawodnieniem organizmu od wewnątrz i czym jeszcze tylko można.
Mimo pochwał ze strony Pani Beaty na jej temat nie dawałam jej spektakularnych szans. A jednak zaskoczenie było. I to miłe.
W pudełku standardowo znajduje się 5 saszetek z maseczką w formie płatu z wyciętymi otworami na oczy, usta i nos. Tu niestety mały minus - otwory na oczy są wąsko osadzone, przez co wydają się za małe. Na szczęście lekkie nacięcie ratuje sytuację.
Każda płachta posiada 2 warstwy siateczkowe - pierwszą zdejmujemy przed nałożeniem, drugą gdy rozłożymy maseczkę na twarzy. Obie pomagają zatrzymać wilgotność, sprawiają że esencja pozostaje na płacie i nie spływa jej za dużo to saszetki. A także pozwala na komfortowe założenie maski.
Esencja posiada silnie nawilżające właściwości dostarczają skórze kwas hialuronowy oraz wodę z fiordów norweskich. Muszę przyznać, że dawno żadna maska nie zrobiła na mnie takiego efektu "WOW". Dobrze trzymała się twarzy i mimo, że była bardzo mocno nasączona esencją, to nic nie spływało (nie cierpię tego!).
Po aplikacji byłam oczarowana wyglądem mojej skóry. Coś pięknego! Gładziutka, dobrze nawilżona i ten stan utrzymywał się do końca dnia (maseczkę aplikowałam rano). Zdejmując ją z twarzy nadal była mocno nasączona, że spokojnie można by było zrobić drugą aplikację. Ja wykorzystałam ten fakt i przejechałam maseczką po dekolcie a na koniec po nogach. A co - im też się coś dobrego należy. W saszetce zostawało jeszcze sporo dobroczynnego płynu, więc przelałam go do małego słoiczka i aplikowałam w kolejne dni na twarz. W końcu coś tak dobrego, coś co cudownie odświeża wygląd skóry, warto wykorzystać do ostatniej kropli.
Maseczka do najtańszych nie należy - kosztuje 155zł za pudełko, czyli za 5 maseczek. Choć może u konsultantek/przedstawicieli można dostać na sztuki?
Więcej o maseczce TU
Uwielbiam takie maski, ta zapowiada się bardzo ciekawie
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzkoda, ze nie jest tansza. Tym bardziej, ze tak mocno nawilza :-)
OdpowiedzUsuńNawilżenie twarzy rekompensuje suszę w portfelu ;D
UsuńW Amway płyn do naczyń był bardzo dobry 😉 a maseczka brzmi bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNigdy jej nie miałam :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńOj kosztuje sobie sporo - pierwszy raz o niej słyszę. Faktycznie był taki czas, że Amway było strasznie popularne i dużo się o tej firmie mówiło.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA ja nie słyszałam ani o Amway ani o Artistry :D Ale maseczka wydaje się zacna ;)
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze tak drogiej nie miałam :P
OdpowiedzUsuńjaka cena...Wow ..na razie zarabiam raptem 2 tys...Jak będę z 3 tys zarabiać to sobie kupie ;)
OdpowiedzUsuńPrzypominam o Walentynkowym konkursie :)
Zapraszam ! :)
Cena zaporowa jak za maseczki, ale skoro byłaś zachwycona no to chyba warto :)
OdpowiedzUsuńBrzmiało fajnie, dopóki nie zobaczyłam, ile kosztują :O
OdpowiedzUsuńLubię nawilżające maski w płachcie, ale te są dla mnie o wieeele za drogie :O
OdpowiedzUsuńJest super, ale nie potrafię jej znaleźć w produktach
OdpowiedzUsuńCzy sa w sprzedaży? Wie coś ktos
OdpowiedzUsuńMaseczka cudna ale niestety nie mogę już jej nigdzie kupić
OdpowiedzUsuń