Zima to szczególny czas, kiedy moja pielęgnacja ust jest rytuałem wzmożonym. Mróz, wiatr, mniejsza odporność, a i dodatkowo praca w klimatyzowanym pomieszczeniu, nie działają na korzyść. Staram się dbać o usta jak najlepiej i cieszę się, gdy mam okazję poznawać kosmetyki, które mi w tym skutecznie pomagają.
Nowość od Nivea - POP-BALL Pielęgnacyjny balsam do ust Orzeźwiająca Mięta otrzymałam w ramach akcji Przyjaciółki Nivea. Jest jeszcze wersja różowa tego balsamu - Malina i Czerwone Jabłko. Trzymałam kciuki by dotarła do mnie wersja miętowa i takową otrzymałam. Choć nie wykluczam, że po różową wersję również sięgnę, gdy skończę aktualną.
Wiem, że wizualnie porównywany jest do Eos, jednak ja Eos nigdy nie miałam, więc porównywać nie będę. Opakowanie bardzo poręczne i urocze. Wykonane z bardzo trwałego plastiku (przetrwało już kilka upadków). Kształt samego balsamu najpierw wprawił mnie w małe zakłopotanie - tylko z racji takiej, że dotychczas z taką formą do czynienia nie miałam. Niepotrzebnie, bo aplikacja jest łatwa jak w przypadku sztyftów wszelakich. Kolor balsamu w wersji miętowej to właśnie taka bardzo jasna mięta (dla osób używającej podstawowej balety barw - bardzo jasny niebieski). Zapach - może kogoś zadziwię, ale - uwaga - to delikatna orzeźwiająca mięta!
Na ustach tworzy cudowną warstwę, taką delikatną, ale skuteczną w ciężkich warunkach atmosferycznych - np. w wysokim mrozie jaki mamy ostatnio. Najbardziej czego nie lubię w balsamach/pomadkach do ust to taka "ciężka", zbierająca się wazelina. Na szczęście przy POP-BALL Nivea z niczym taki się nie spotkałam. Ładnie dba o usta. Śmiało mogę potwierdzić, że suche czy zadarte skórki na ustach odeszły w zapomnienie. Nadaje zdrowego wyglądu. No i daje przyjemne uczucie orzeźwienia. Bardzo dobrze przygotowuje również usta na aplikację kolorowej pomadki.
Wiecie co? Nie znalazłam w nim ani jednej wady, ani jednego nawet najmniejszego minusika! Usta są nawilżone i gładkie. Nie wyobrażam sobie nie mieć go w torebce!
Kolejny ulubieniec na moje liście - oby więcej takich kosmetyków.
Nowość od Nivea - POP-BALL Pielęgnacyjny balsam do ust Orzeźwiająca Mięta otrzymałam w ramach akcji Przyjaciółki Nivea. Jest jeszcze wersja różowa tego balsamu - Malina i Czerwone Jabłko. Trzymałam kciuki by dotarła do mnie wersja miętowa i takową otrzymałam. Choć nie wykluczam, że po różową wersję również sięgnę, gdy skończę aktualną.
Pielęgnujący balsam do ust w kulce Orzeźwiająca Mięta
Wiem, że wizualnie porównywany jest do Eos, jednak ja Eos nigdy nie miałam, więc porównywać nie będę. Opakowanie bardzo poręczne i urocze. Wykonane z bardzo trwałego plastiku (przetrwało już kilka upadków). Kształt samego balsamu najpierw wprawił mnie w małe zakłopotanie - tylko z racji takiej, że dotychczas z taką formą do czynienia nie miałam. Niepotrzebnie, bo aplikacja jest łatwa jak w przypadku sztyftów wszelakich. Kolor balsamu w wersji miętowej to właśnie taka bardzo jasna mięta (dla osób używającej podstawowej balety barw - bardzo jasny niebieski). Zapach - może kogoś zadziwię, ale - uwaga - to delikatna orzeźwiająca mięta!
Na ustach tworzy cudowną warstwę, taką delikatną, ale skuteczną w ciężkich warunkach atmosferycznych - np. w wysokim mrozie jaki mamy ostatnio. Najbardziej czego nie lubię w balsamach/pomadkach do ust to taka "ciężka", zbierająca się wazelina. Na szczęście przy POP-BALL Nivea z niczym taki się nie spotkałam. Ładnie dba o usta. Śmiało mogę potwierdzić, że suche czy zadarte skórki na ustach odeszły w zapomnienie. Nadaje zdrowego wyglądu. No i daje przyjemne uczucie orzeźwienia. Bardzo dobrze przygotowuje również usta na aplikację kolorowej pomadki.
Wiecie co? Nie znalazłam w nim ani jednej wady, ani jednego nawet najmniejszego minusika! Usta są nawilżone i gładkie. Nie wyobrażam sobie nie mieć go w torebce!
Kolejny ulubieniec na moje liście - oby więcej takich kosmetyków.
Obecnie używam kultowego masełka do ust Nivea :)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na te " jajeczka " od Nivea:)
OdpowiedzUsuńKusi mnie coraz bardziej, wiele dobrych opinii ostatnio o nich czytam :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu lubiłam masełka do ust z Nivea, ale nie odpowiadała mi ich forma. Te balsamiki mnie ciekawią, bo to może być rozwiązanie idealne ;)
OdpowiedzUsuńOd kiedy jestem w ciąży moje usta zamieniły się w "pustynię". Są wiecznie suche i spierzchnięte. Teraz w szczególny sposób muszę o nie dbać aby dobrze wyglądały i przede wszystkim nie pękały. Ten balsamik ma ciekawy kształt ;D
OdpowiedzUsuńWyglądają pięknie i dobrze, że działa! Jak wykończę ten, który mam w tej chwili pewnie kupię i wsadzę do torebki żeby zawsze mieć pod ręką :D
OdpowiedzUsuńJa mam różowe jajeczko, które lubię;)
OdpowiedzUsuńMam, ale na razie mam mieszane uczucia :P
OdpowiedzUsuńWidziałam już tę nowość, ale sama jej nie miała. Super, że się sprawdza, może kiedyś po niego sięgnę (na razie mam zbyt wiele różnych pomadek, więc kupowanie kolejnej mijałoby się z celem:)).
OdpowiedzUsuńCudownie, że sprawdziła się u Ciebie tak dobrze :-))) Mam ochotę na taką pomadke / balsam do ust...
OdpowiedzUsuńMnie kusi natomiast wypróbowanie w wersji Malinowej za miętowymi produktami a raczej kosmetykami nie przepadam w szczególności do ust 😁
OdpowiedzUsuńMuszę go wreszcie kupić i wypróbować :)
OdpowiedzUsuń