Markę Mediheal poznałam na tegorocznej edycji See Bloggers w Łodzi.
Upominkiem dla uczestników odwiedzających ich stoisko były 3 maski w płachcie. Ale nie tylko bo wzięłam jeszcze udział w konkursie organizowanym przez Mediheal i jak się okazało moje zdjęcie otrzymało wyróżnienie, co bardzo mnie ucieszyło.
Nagrodą był między innymi miesięczny zapas maseczek. W paczce otrzymałam 12 sztuk kilkoma się podzieliłam ale też kilka zostawiłam dla siebie, bo maseczki Mediheal chyba do tej pory jako jedyne rzeczywiście robią to, co obiecują na opakowaniu.
Jak informuje nas producent na opakowaniu maska Golden Chip rozjaśnia matową poszarzałą skórę poprawie i ujednolica jej koloryt.
9 złotych chipów jest wykonanych w zaawansowanej technologii ze związków nieorganicznych a ich uciskanie zgodnie ze sztuką akupunktury i ma rozjaśnić ton skóry i poprawić biorytm. Maska zawiera witaminę B3, glutation, glicerynę, hialuronian sodu, hydrolizowany kolagen, sok z aloesu, betaglukan, ekstrakt z wierzby białej, portulaki pospolitej i kadzidłowca, panthenol, trehalozę, betainę, alantoinę, argininę, adenozynę, witaminę E, olejki cytronelowy, bergamotowy, z paczulki wodnej i eukaliptusa.
Po wyjęciu z opakowania ukazuje się nam czarny płat materiału ze złotymi wypustkami bardzo mocno nasączony esencją.
Maskę nakładamy tymi złotymi wypustkami skierowanymi w stronę twarzy. Muszę przyznać, że aplikacja maseczek Mediheal to bułka z masłem - idealnie rozkładają się na twarzy i jakby same do niej dopasowują.
Zaraz po nałożeniu maski należy dwa trzy razy nacisnąć każdą z tych wypustek dwa trzy razy.
Następnie należy zrobić to po 20 minutach dzięki czemu równocześnie z maseczką mamy wykonaną akupunkturę twarzy.
Esencji jest tak dużo, że to co pozostało w opakowaniu wystarczyło na aplikację na dekolt i szyję oraz nogi.
Po zdjęciu maseczki skóra była niewyobrażalnie nawilżona, przyjemna w dotyku, chłodna co jest idealne w aktualnie doskwierających nam upałach.
Skóra twarzy jest mięciutka, delikatna, wygładzona a koloryt rzeczywiście ujednolicony.
Najbardziej jednak byłam zachwycona efektem rozjaśnienia ale i też takiego efektu "glow" przez co skóra wyglądała młodziej. I nie mówię tu o jakiś drobinkach brokatu czy coś w tym stylu - jak tego ta maseczka dokonała nie wiem. Ale chętnie bym taki efekt chciała mieć na stałe na twarzy.
Z czystym sumieniem (i piękną skóra twarzy) polecam Wam maseczki Mediheal. Zarówno tą, jak i inne, które już miałam okazję wypróbować, a ich nie opisałam. O kolejnych zaś - niebawem albo tu, albo gdzieś na Instagramie czy Facebooku (zapraszam do polubienia).
Post powstał mojej własnej, nieprzymuszonej woli i w żaden sposób przez nikogo nie jest sponsorowany.
Upominkiem dla uczestników odwiedzających ich stoisko były 3 maski w płachcie. Ale nie tylko bo wzięłam jeszcze udział w konkursie organizowanym przez Mediheal i jak się okazało moje zdjęcie otrzymało wyróżnienie, co bardzo mnie ucieszyło.
Nagrodą był między innymi miesięczny zapas maseczek. W paczce otrzymałam 12 sztuk kilkoma się podzieliłam ale też kilka zostawiłam dla siebie, bo maseczki Mediheal chyba do tej pory jako jedyne rzeczywiście robią to, co obiecują na opakowaniu.
Jak informuje nas producent na opakowaniu maska Golden Chip rozjaśnia matową poszarzałą skórę poprawie i ujednolica jej koloryt.
9 złotych chipów jest wykonanych w zaawansowanej technologii ze związków nieorganicznych a ich uciskanie zgodnie ze sztuką akupunktury i ma rozjaśnić ton skóry i poprawić biorytm. Maska zawiera witaminę B3, glutation, glicerynę, hialuronian sodu, hydrolizowany kolagen, sok z aloesu, betaglukan, ekstrakt z wierzby białej, portulaki pospolitej i kadzidłowca, panthenol, trehalozę, betainę, alantoinę, argininę, adenozynę, witaminę E, olejki cytronelowy, bergamotowy, z paczulki wodnej i eukaliptusa.
Po wyjęciu z opakowania ukazuje się nam czarny płat materiału ze złotymi wypustkami bardzo mocno nasączony esencją.
Zdjęcie zrobione po zdjęciu maski z twarzy |
Maskę nakładamy tymi złotymi wypustkami skierowanymi w stronę twarzy. Muszę przyznać, że aplikacja maseczek Mediheal to bułka z masłem - idealnie rozkładają się na twarzy i jakby same do niej dopasowują.
Zaraz po nałożeniu maski należy dwa trzy razy nacisnąć każdą z tych wypustek dwa trzy razy.
Następnie należy zrobić to po 20 minutach dzięki czemu równocześnie z maseczką mamy wykonaną akupunkturę twarzy.
Esencji jest tak dużo, że to co pozostało w opakowaniu wystarczyło na aplikację na dekolt i szyję oraz nogi.
Po zdjęciu maseczki skóra była niewyobrażalnie nawilżona, przyjemna w dotyku, chłodna co jest idealne w aktualnie doskwierających nam upałach.
Skóra twarzy jest mięciutka, delikatna, wygładzona a koloryt rzeczywiście ujednolicony.
Najbardziej jednak byłam zachwycona efektem rozjaśnienia ale i też takiego efektu "glow" przez co skóra wyglądała młodziej. I nie mówię tu o jakiś drobinkach brokatu czy coś w tym stylu - jak tego ta maseczka dokonała nie wiem. Ale chętnie bym taki efekt chciała mieć na stałe na twarzy.
Z czystym sumieniem (i piękną skóra twarzy) polecam Wam maseczki Mediheal. Zarówno tą, jak i inne, które już miałam okazję wypróbować, a ich nie opisałam. O kolejnych zaś - niebawem albo tu, albo gdzieś na Instagramie czy Facebooku (zapraszam do polubienia).
Post powstał mojej własnej, nieprzymuszonej woli i w żaden sposób przez nikogo nie jest sponsorowany.
Wow fajnaaa, na pewno wypróbuję ją :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją wypróbować!
OdpowiedzUsuńWyglada niesamowicie innowacyjnie i ciekawie, wielki plus ze tak fajnie dziala :D
OdpowiedzUsuńOoo takiej jeszcze nie miałam, chętnie spróbuję :P
OdpowiedzUsuńWygląda super. Co prawda nie słyszałam o tej firmie, ale trzeba to zmienić. Zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńWygląda nietypowo, aż zachęca do przetestowania
OdpowiedzUsuń